Nikt się chyba nie będzie dziwił, że w Gruzji wybrałyśmy się
do Kazbegi. Przy Tbilisi i Batumi to być może najczęściej odwiedzane przez
polskich turystów miejsce. Znajdująca się nad miasteczkiem cerkwiew świętej
trójcy (Cminda Sameba) to gruzińska Wieża Eiffle’a, rozpoznawana przez
wszystkich, którzy choć przez moment zainteresowali się Zakaukaziem. Jeśli
tylko wybieracie się do Kazbegi (oficjalna nazwa miasteczka to Stepancminda) to
niemal na pewno przejedziecie najpierw Gruzińską Drogą Wojenną, prowadzącą z
Tbilisi do granicy rosyjskiej. My miałyśmy szczęście. Już w Mcchecie złapałyśmy
na stopa trzech uroczych dżentelmenów, którzy zawieźli nas na miejsce, a po
drodze zatrzymywali się we wszystkich ważniejszych miejscach, wliczając w to
restaurację, w której jadłam swoje pierwsze chinkali i piłam pierwszą chachę. W
wesołych humorach jechaliśmy dalej, zwiedzając piękną twierdzę Ananuri i punk
widokowy będący wariacką sowiecką budowlą.
Ostatni nieznany ląd na turystycznej mapie Europy. Mołdawia
czeka na odkrycie. Można prognozować, że wkrótce zyska na popularności.
Zadecydują o tym dwa czynniki. Pierwszy to liczne i oryginalne atrakcje kraju.
Drugi wynika z sytuacji na rynku. Polacy potrzebują nowych kierunków.
Podróżnicy byli już wszędzie. Zwiedzili cały daleki świat. Znają Nową Zelandię,
Wyspy Wielkanocne, Etiopię i Bhutan. Ale nie byli jeszcze w Mołdawii,
Naddniestrzu, Armenii i Karabachu. Z tego właśnie mechanizmu od kilku lat
korzysta Gruzja. W najbliższych latach tym śladem podąży też Mołdawia.